Komentarze: 2
Coś dzwoni. Niech dzwoni. Dalej dzwoni. No spać nie dadzą Ci komórkowcy! Hmmm zaraz czy to aby nie moja komórka ? Tylko po dzwoni ? Pomyślmy. Dzwoni sobie, bo widocznie ktoś dzwoni. Ale zaraz....dlaczego dzwoni skoro ja śpię? A może to nie dzwoni ktoś tylko mój budzik ? Zastanówmy się nad tym jeszcze raz. Jeżeli dzwoni mój budzik, to znaczy że jest 05:30 rano i trzeba wstawać. Tylko jak mam wstać skoro: punkt pierwszy – jestem pijany. Punkt drugi: jestem niewyspany. Punkt trzeci: nie mam nawet najmniejszej ochoty ruszać się z ciepłego łóżka. Nieeee to jest dla mnie jakieś mission impossible. Niestety ten głupi telefon dalej dzwoni. Resztką silnej woli wydostałem się z pułapki pierzynek i wyłączyłem komórkę. Aha! Trzeba jeszcze obudzić sąsiadkę. Zadzwoniłem do niej, a ona jak zwykle przerwała połączenie. Znaczy się telefon ją obudził. Można iść spać. Z przyjemnością zakopałem się z powrotem w łóżeczku i odleciałem....
Znowu coś dzwoni. Porażka. Nieprzytomny zbieram się z łóżka i podnoszę telefon z podłogi. Odbieram. Sąsiadka...
- Czekam na Ciebie, a Ciebie nie ma....
- Wybacz nie jestem w stanie po Ciebie jechać.
- Ile czasu zajmie Ci wyjście z domu ?
- Pół godziny ?
- To ja przyjdę do Ciebie
- Fajnieeee chodź : -)))
- No to parz kawę , będę za chwilę
No to teraz nie mam wyjścia. Trzeba wstać. Wysyłam sms-a do
Mojego szefa:
- Spóźnię się co najmniej 2 godziny...
Nie powinien się dziwić.
Wykonuje ekspresową procedurę parzenia kawy. Po chwili dzwoni sąsiadka. Wpuszczam ją na górę i otwieram drzwi. Wchodzi uśmiechnięta, jak gdyby wcale nie piła ze mną do 3 w nocy. W rękach ma siateczkę z dwoma bułkami i wiejskim serkiem.
- Kupiłam Ci śniadanko.
- Wow : -)))))..........śniadanie do łóżka.......tego jeszcze nie miałem - odpowiadam
Śmiech.
Wygania mnie pod prysznic, a sama zajmuje się robieniem śniadania. Dwie bułeczki z serkiem wiejskim. Może to głupie, ale bardzo mnie to ucieszyło. Ktoś o mnie zadbał.....podszedłem do niej i dałem jej cmoka w czółko. Zdałem sobie sprawę, że bardzo mi brak takich drobnych, miłych rzeczy.
Zjedliśmy razem śniadanie, ubrałem krawacik i pogoniliśmy do pracy. Postanowiłem, że odwiozę ją również do domu po pracy. Jest mile zaskoczona. Mówię jej , że po takim śniadaniu do łóżka nie wypada po nią nie przyjechać. W pracy , dzień jak co dzień- bez rewelacji. Około południa zaczął pobolewać mnie ząb. Najpierw delikatnie jakby chciał powiedzieć do mnie:
- Ej koleś ! Coś ze mną nie tak.
Po kilkunastu minutach ząb zaczął mówić do mnie innym tonem:
- To ja Twój horror, nocny koszmarrrr. Nie dam Ci spokoju, nie zaznasz ulgi dopóki ja tu jestem !!!
Ups, nie ma żartów z tym bandytą. Biegnę szybciutko na stację benzynową po dwie paczki środków przeciwbólowych . Łykam dwie tabletki. Po kilkunastu minutach ból zelżał, ale po 2 godzinach znowu się nasilił. No to czeka mnie dzisiaj wizyta o dentysty. Zajebiście. Podczas jazdy powrotnej zabieram sąsiadkę z pod firmy i wiozę na naszą dzielnicę. Jedziemy sobie. W pewnym momencie ona wyciąga z teczuszki duże czerwone jabłko.
- Masz to dla Ciebie...
- Ojej dziękuje – znowu robi mi się bardzo miło – Ty chyba chcesz żebym się w Tobie zakochał.
- Tak !!! Lubię nieszczęśliwe miłości !!!
Śmiech. Odstawiam na miejsce moje bóstwo i wracam do domu. Dzwonie do mojego ulubionego , jedynego, niezastąpionego stomatologa.
- Dzień dobry. Tu (tu podaje swoje nazwisko licząc na to, że będzie mnie pamiętał . Jakże srogo się zawiodłem) Robiłem u Pana kiedyś zęba, a właściwie wiele zębów, ale jeden z nich zaczął mnie dzisiaj boleć.
- Przykro mi , ale nie jestem w stanie panu dzisiaj pomóc.
- Ale my się znamy...
- Wierzę Panu, że my się znamy, ale ja na dzisiaj mam komplet pacjentów.
- No jak to , przecież mnie boli...
- W naszym mieście jest wiele gabinetów stomatologicznych.
- Ale ja tylko Pana lubię.
- No to będzie Pan musiał wypróbować innych.
- Ja nie chcę innych , ja chcę do Pana. A jeżeli przyszedłbym do Pana mimo wszystko ? Jest jakaś nadzieja ?
- Może Pan przyjść, ale ja nie daję żadnej nadziei.
- No to ja przyjdę mimo wszystko.
Zniesmaczony odłożyłem słuchawkę. Chyba muszę go częściej odwiedzać, bo facet ma zaniki pamięci. Kiedyś byliśmy tak spoufaleni, że pozwolił mi zapalić w swoim gabinecie na koniec pracy. Łudzę się , że jak mnie zobaczy to sobie mnie przypomni.
Zjadłem obiadek własnej roboty , niestety wino się skończyło i nie miałem czym się delektować ; -( Po obiedzie przespałem się trochę i o 21 jadę do dentysty. W poczekalni kolejka , ale ładuję się na chama do gabinetu.
- Panie Marku to ja Pana nękałem przez telefon. Przyjmie mnie Pan dzisiaj z tym bolącym zębem?
Dentysta po marudził, wyszedł na poczekalnie, nie powiedział-nie , nie powiedział - tak i wszedł z powrotem do gabinetu. Wziąłem to za dobrą monetę i postanowiłem czekać. Koło 22 nadeszła moja kolej.
- To ten ząb proszę Pana – pokazuje dentyście.
- Ten ? Wygląda na zdrowego.
- Tak to ten.
- A może ten. – Puka mi w inny ząb.
- Nie to nie ten.
- A może ten – Puka w następny.
- Nie to na pewno ten który Panu pokazałem na początku.
- No dobra, ale to na pana ryzyko.
Następuje wiercenie dziurek i okazuje się , że mam jakieś zapalenie i będę miał leczenie kanałowe. Super. Zatruł mi nerw i pocieszył, że może jeszcze boleć. Z nadzieją spokojnej nocy udałem się do domu i poszedłem spać. Ząb znowu zaczął do mnie mówić i nie mogłem zasnąć bardzo długo. Wstałem gdzieś koło trzeciej i mówiąc : niech się dzieje co chce - łyknąłem pół paczki Codiparu. Podziałało. Zasnąłem nad ranem skrajnie wycieńczony.....