Archiwum 08 września 2002


wrz 08 2002 Wtorkowy ból ;(((
Komentarze: 2

Coś dzwoni. Niech dzwoni. Dalej dzwoni. No spać nie dadzą Ci komórkowcy! Hmmm zaraz czy to aby nie moja komórka ? Tylko po dzwoni ? Pomyślmy. Dzwoni sobie, bo widocznie ktoś dzwoni. Ale zaraz....dlaczego dzwoni skoro ja śpię?  A może to nie dzwoni ktoś tylko mój budzik ? Zastanówmy się nad tym jeszcze raz. Jeżeli dzwoni mój budzik, to znaczy że jest 05:30 rano i trzeba wstawać. Tylko jak mam wstać skoro: punkt pierwszy – jestem pijany. Punkt drugi: jestem niewyspany. Punkt trzeci: nie mam nawet najmniejszej ochoty ruszać się z ciepłego łóżka.  Nieeee to jest dla mnie jakieś mission impossible. Niestety ten głupi telefon dalej dzwoni. Resztką silnej woli wydostałem się z pułapki pierzynek i wyłączyłem komórkę. Aha! Trzeba jeszcze obudzić sąsiadkę. Zadzwoniłem do niej, a ona jak zwykle przerwała połączenie. Znaczy się telefon ją obudził. Można iść spać. Z przyjemnością zakopałem się z powrotem w łóżeczku i odleciałem....

Znowu coś dzwoni. Porażka. Nieprzytomny zbieram się z łóżka i podnoszę telefon z podłogi. Odbieram. Sąsiadka...

-         Czekam na Ciebie, a Ciebie nie ma....

-         Wybacz nie jestem w stanie po Ciebie jechać.

-         Ile czasu zajmie Ci wyjście z domu ?

-         Pół godziny ?

-         To ja przyjdę do Ciebie

-         Fajnieeee chodź : -)))

-         No to parz kawę , będę za chwilę

No to teraz nie mam wyjścia. Trzeba wstać. Wysyłam sms-a do

Mojego szefa:

-         Spóźnię się co najmniej 2 godziny...

Nie powinien się dziwić.

Wykonuje ekspresową procedurę parzenia kawy. Po chwili dzwoni sąsiadka. Wpuszczam ją na górę i otwieram drzwi. Wchodzi uśmiechnięta, jak gdyby wcale nie piła ze mną do 3 w nocy. W rękach ma siateczkę z dwoma bułkami i wiejskim serkiem.

-         Kupiłam Ci śniadanko.

-         Wow : -)))))..........śniadanie do łóżka.......tego jeszcze nie miałem - odpowiadam

Śmiech.

Wygania mnie pod prysznic, a sama zajmuje się robieniem śniadania. Dwie bułeczki z serkiem wiejskim. Może to głupie, ale bardzo mnie to ucieszyło. Ktoś o mnie zadbał.....podszedłem do niej i dałem jej cmoka w czółko. Zdałem sobie sprawę, że bardzo mi brak takich drobnych, miłych rzeczy.

 Zjedliśmy razem śniadanie, ubrałem krawacik i pogoniliśmy do pracy. Postanowiłem, że odwiozę ją również do domu po pracy. Jest mile zaskoczona. Mówię jej , że po takim śniadaniu do łóżka nie wypada po nią nie przyjechać. W pracy , dzień jak co dzień- bez rewelacji. Około południa zaczął pobolewać mnie ząb. Najpierw delikatnie jakby chciał powiedzieć do mnie:

-         Ej koleś ! Coś ze mną nie tak.

Po kilkunastu minutach ząb zaczął mówić do mnie innym tonem:

-                     To ja Twój horror, nocny koszmarrrr. Nie dam Ci spokoju, nie zaznasz ulgi dopóki ja tu jestem !!!

 

Ups, nie ma żartów z tym bandytą. Biegnę szybciutko na stację benzynową  po dwie paczki środków przeciwbólowych . Łykam dwie tabletki. Po kilkunastu minutach ból zelżał, ale po 2 godzinach znowu się nasilił. No to czeka mnie dzisiaj wizyta o dentysty. Zajebiście. Podczas jazdy powrotnej zabieram sąsiadkę z pod firmy i wiozę na naszą dzielnicę. Jedziemy sobie. W pewnym momencie ona wyciąga z teczuszki duże czerwone jabłko.

-         Masz to dla Ciebie...

-         Ojej dziękuje – znowu robi mi się bardzo miło – Ty chyba chcesz żebym się w Tobie zakochał.

-         Tak !!! Lubię nieszczęśliwe miłości !!!

Śmiech. Odstawiam na miejsce moje bóstwo i wracam do domu. Dzwonie do mojego ulubionego , jedynego, niezastąpionego stomatologa.

-         Dzień dobry. Tu (tu podaje swoje nazwisko licząc na to, że będzie mnie pamiętał . Jakże srogo się zawiodłem) Robiłem u Pana kiedyś zęba, a właściwie wiele zębów, ale jeden z nich zaczął mnie dzisiaj boleć.

-         Przykro mi , ale nie jestem w stanie panu dzisiaj pomóc.

-         Ale my się znamy...

-         Wierzę Panu, że my się znamy, ale ja na dzisiaj mam komplet pacjentów.

-         No jak to , przecież mnie boli...

-         W naszym mieście jest wiele gabinetów stomatologicznych.

-         Ale ja tylko Pana lubię.

-         No to będzie Pan musiał wypróbować innych.

-         Ja nie chcę innych , ja chcę do Pana. A jeżeli przyszedłbym do Pana mimo wszystko ? Jest jakaś nadzieja ?

-         Może Pan przyjść, ale ja nie daję żadnej nadziei.

-         No to ja przyjdę mimo wszystko.

Zniesmaczony odłożyłem słuchawkę. Chyba muszę go częściej odwiedzać, bo facet ma zaniki pamięci. Kiedyś byliśmy tak spoufaleni, że pozwolił mi zapalić w swoim gabinecie na koniec pracy. Łudzę się , że jak mnie zobaczy to sobie mnie przypomni.

Zjadłem obiadek własnej roboty , niestety wino się skończyło i nie miałem czym się delektować ; -(  Po obiedzie przespałem się trochę i o 21 jadę do dentysty. W poczekalni kolejka , ale ładuję się na chama do gabinetu.

-  Panie Marku to ja Pana nękałem przez telefon. Przyjmie mnie Pan dzisiaj z tym bolącym zębem? 

Dentysta po marudził, wyszedł na poczekalnie, nie powiedział-nie , nie powiedział - tak i wszedł z powrotem do gabinetu. Wziąłem to za dobrą monetę i postanowiłem czekać. Koło 22 nadeszła moja kolej.

-         To ten ząb proszę Pana – pokazuje dentyście.

-         Ten ? Wygląda na zdrowego.

-         Tak to ten.

-         A może ten. – Puka mi w inny ząb.

-         Nie to nie ten.

-         A może ten – Puka w następny.

-         Nie to na pewno ten który Panu pokazałem na początku.

-         No dobra, ale to na pana ryzyko.

Następuje wiercenie dziurek i okazuje się , że mam jakieś zapalenie i będę miał leczenie kanałowe. Super. Zatruł mi nerw i pocieszył, że może jeszcze boleć. Z nadzieją spokojnej nocy udałem się do domu i poszedłem spać. Ząb znowu zaczął do mnie mówić i nie mogłem zasnąć bardzo długo. Wstałem gdzieś koło trzeciej i mówiąc : niech się dzieje co chce - łyknąłem pół paczki Codiparu. Podziałało. Zasnąłem nad ranem skrajnie wycieńczony.....

 

 

           

 

obywatel_x : :
wrz 08 2002 Sweet Sweet Monday ;P
Komentarze: 5

                Poniedziałek. Jak ja kocham ten dzień  : -))) Rozpoczyna się nowy piękny, szczęśliwy tydzień. Przynajmniej

tak mi się wydaje że się rozpoczyna. To znaczy na pewno się rozpoczyna tylko nie wiadomo czy piękny i szczęśliwy.                                                Zwykle takie motywowanie się do wstania z łóżka nie działa i idę dalej spać. Tym razem jednak nie mogłem.                                                      Sąsiadka spała sobie w najlepsze i ufała że ją obudzę. Ufała więc spała smacznie. Zmusiłem się żeby wystawić nogę                                                  spod kołderki , a po nodze reszta ciała zsunęła się na ziemie. Wstałem...

Wstałem i nic nie zapowiadało wyjątkowo wariackiego dnia. Jak zwykle procedurka i jadę po mój sąsiedzki skarb. Odwożę ją do pracy. W czasie jazdy ona proponuje mi wypad na kawę w godzinach południowych. Zgadzam się chętnie, aczkowiek wiem że będę miał stresa z powodu urwania się z pracy. Czego się nie robi dla sąsiadek ;P Zjawiam się w mojej pracy i odbywam codzienną walkę o przetrwanie. Na gg pojawia się moja Sis i omawiamy jej artykuł na temat netu. Kawał dobrej roboty. Nie będzie go jednak na moim blogu. Zbyt wiele osobistych wyznań tam się znajduje żeby puścić to w eter. W każdym razie brawo Sis : -)))

Koło południa urywam się z pracy i jadę po sąsiadkę. Myślimy gdzie pojechać. W końcu lądujemy w restauracji w rynku. Jeden stolik wolny – jakby specjalnie dla nas. Pijemy kawę i rozmawiamy. Sąsiadka znowu wpada w ciąg myślowy i gada bez przerwy. Ja się czuję jak na pierwszej randce. Zabawne uczucie. Nie wiem czy ona to zauważyła, czy też chciała zażartować, ale przycięła mi jednym zdaniem:

-                     No tak, pierwsza randka. Rumieńce na twarzy , rozbiegane oczy, trzęsące się ręce...oj sąsiad , nic z ciebie nie będzie.

Skwitowałem to chichotem. Czas minął jak zwykle niepostrzeżenie. Posiedzieliśmy jeszcze trochę odwiozłem ją z powrotem do pracy. Podjechaliśmy pod jej firmę, a ona wciąż żartuje i się śmieje. Widać, że nie ma wcale ochoty wracać do pracy, albo tak bardzo lubi moje towarzystwo. Ja mam niezłego stresa , bo nie ma mnie w pracy już 1,5 godziny. W końcu mówię:

-                     Wiesz....nie chcę Cię wyganiać, ale.... – i tu wykonuje gest otwarcia jej drzwi i wypchnięcia jej z auta. Śmiejemy się z tego. W końcu ociągając się sąsiadka wychodzi patrząc na mnie takim wzrokiem , że aż miło. Mój chyba też nie lepszy. Uśmiechamy się do siebie ,papamy i każde z nas podąża w swoją stronę. Jadąc uśmiecham się sam do siebie. Chyba ją bardzo lubię.

Po pracy padam z nóg i śpię. W planach na resztę dnia mam tylko siłownie. Wieczorem przybywam do Jarka. Jestem totalnie zaspany i nie chce mi się męczyć. Proszę o kawę i opóźniam picie jak tylko można. Liczę na to , że Jarek się rozmyśli. I stał się cud. Po kilku minutach picia Jarek z rezygnacją w głosie proponuje:

-                     Olewamy dzisiaj tą siłownie, ale sformatuj nam dysk w kompie.

-                     To właśnie chciałem usłyszeć - : -)))) cieszę się.

Jedziemy do mnie po CD-romy z windowsem 98 i innymi bzdurami. Jarek z kuzynem też jadą. Obiecuje kuzynowi, że wypalę mu płytkę z MP3. Na miejscu jednak nie wiedzieć czemu nie chce się nagrać. Tracimy przy tym nieprzyzwoicie dużo czasu. Dopiero po kilku dniach zorientowałem się , że próbuje nagrać 2GB na CD który ma 700MB. Ech , jestem geniuszem komputerowym  ; -)

Zaopatrzeni w reklamówkę piwa pojawiamy się ponownie w domu Jarka. Zabieram się za piwsko i patrzę co z tym kompem. Strasznie wolno chodzi. Nie wiadomo dlaczego. Będzie formatowanko. Wcześniej kuzyn Jarka próbował sformatować , ale nie mógł dostać się do dos-u. Próbował wejść z windowsa do dos-a i tam wpisać komendę format:c. Wytłumaczyłem mu , że formatowanie dysku z poziomu windowsa, to tak jakby wsiąść do własnego auta i próbować się sam przejechać. Udaje mi się odnaleźć ten dos, a wyżej wymieniona komenda czyści dysk jak Ajax Floral Fiesta podłogę w łazience.

             Podczas tych karkołomnych operacji dostaję sms-a:

-                     Właź na chata zboku :P

            Autor nieznany. Jednak ja wiem kto pisał tego sms-a...to może być tylko moja sąsiadka. Odpowiadam szybko:

-                     Będę dopiero w chacie o 23 aniołku koffany <cmok*>

-                     O 23? O rany , ale karzesz mi długo czekać na siebie.

-                     A cio stęskniłaś się ? : -))) – podpuszczam ją.

-                     No ba, zawsze tęsknie za takimi sąsiadami : -)))

-                     Miło mi w takim razie : -))) Naprawiam kumplowi kompa, trochę to potrwa....

-                     Olej kompa, albo znoof będzie olany sąsiad. : -))))))

-                     Nie tylko Ty możesz liczyć na mnie : -)) Anioł ma wielu podopiecznych. Musisz poczekać . Buziak :*

Kiedyś powiedziałem jej że mam słabą głowę i po 4 piwach śpiewam. Po moim buziaku otrzymuje takiego sms-a:

-                     Ty uważaj bo będę śpiewać :P:P:P

-                     Ja już śpiewam . Jestem pijany i łatwy... – faktycznie, reklamówka z piwem opróżniała się w błyskawicznym tempie. Instalacja windows sprzyja spożyciu. Muszę napisać maila do Gates’a, żeby podczas instalacji pokazywał się taki napis:

-                     Trwa instalacja systemu operacyjnego windows. Usiądź wygodnie i otwórz piwko : -))))

 Za chwilę dostaje nastepnego sms-a:

-                     To rozbieraj się i tańcz, bo nudno : -)))

-                     Ja chcem z Tobom. Co tak będę sam gołą pupą świecić :P

-                     Sffinia : -((((

-                     Sffinia, ale koffana : -))) Pofiec , ze nie...

-                     Nie :PPPPPPPP

No jak tak, to już nie piszę więcej sms-ów. Piwko zrobiło swoje i spać mi się znowu zachciało. Zostawiłem kuzyna z instalacją sterowników i zamówiłem taksówkę. Przychodzi następny sms.

-                     No oc siem poseksic, bo se pojdem spac, no :P

Za chwilę drugi:

-                     23:00 Sąsiad olał sąsiadkę, to se idę w pissdu. :P

-                     Ech... – odpowiadam. Szkoda, że poszła spać. Nie zdążyłem wrócić na 23.

-                     Nie ma ech. Czekam na Hallo o 6:00, a teraz idę spać. Sama i bez seksa : -((((

Liczę na to, że jednak nie poszła. Z taksówki wysyłam kolejnego esa:

-                     To gdzie mam przyjeźdżać ? Do Ciebie na seksa , czy do siebie uj wie po co ?

Brak odpowiedzi. Przestraszyła się....he he he .

-                     To co ? Mam przyleźć do Ciebie i pocałować Cię w czółko na dobranoc ? – spuściłem z tonu.

-                     Twój wybór : -))))

-                     To jadę do Ciebie : -)))

-                     A będzie sex ? :P:P:P

-                     Twój wybór : -))))

-                     Acha : -)))))

-                     A-cha to taki zespół :P Tak czy nie ?: -)))

-                     Zgadnij :P

-                     O Ty ! Zaraz będę z piwem!

-                     A jednak masz jaja : -)))

-                     To się jeszcze okaże czy mam :P

                Pobiegłem do domu, wyciągnąłem resztę piwa z lodówki i doginam do sąsiadki. Wita mnie w drzwiach. Cieszy się. Wygląda na to, że wypiła mniej więcej tyle co ja. Czyli oboje jesteśmy nieźle wstawieni.

-                     Nie myślałam, że przyjdziesz.

-                     Słowo się rzekło, więc jestem.

Jest godzina 23 z minutami, a my dobijamy się przyniesionym przeze mnie piwkiem. Nikt z nas nie wspomina nawet słowem tych wariackich sms-ów. Oboje wiemy, że możemy pozwolić sobie na takie żarty...i uwielbiam z nią żartować. Ze świecą szukać drugiej takiej jajcary. Siedzimy na pufkach , rozmawiamy i umieramy ze śmiechu. Na koniec przeprowadzamy test na trzeźwość. Sąsiadka prosi , żebym powiedział dwa wyrazy:

-                     lazurowe wybrzeże

              Wykonuje zadanie bez zmrużenia oka, a ona pęka ze śmiechu i prosi o jeszcze. Nawet nie wiedziałem, że język tak mi się plącze , że z lazurowego wybrzeża wychodzi lasulowe wybszesze..... Powtarzam test jeszcze kilkakrotnie, a sąsiadka dostaje spazmów ze śmiechu. O 3 w nocy oboje dochodzimy do wniosku, że czas udać się na spoczynek...Proponuje mi nocleg u niej i nawet chce odstąpić mi swoją wersalkę. Ja jednak nie jestem zwolennikiem nocowania w cudzych domach , więc zawijam się do chaty. Przytulamy się na koniec jak starzy dobrzy przyjaciele i wracam pijany do domu. Po dotarciu wysyłam jej jeszcze jednego sms-a:

-                     Zuch chłopak , dotarłem  do domu : -))) Lazurowe wybrzeże ;P

Nastawiam budzik na 5:30 całym sobą nie wierząc, że wstanę o tej porze. Zasypiam...

 

 

 

 

 

 

 

 

obywatel_x : :