Ostatni dzień tygodnia pracy. Jak ja tego nie cierpię. ; -)) Jak co dzień pobudka o frustrującej porze i pogoń za cennymi minutami. Spóźniam się dotkliwie pod dom sąsiadki. Okazuje się, że się nie spieszy, bo czekam przed bramą jeszcze kilka minut. Ja w tym czasie oglądam ze znudzeniem przechodzących ludzi. Nagle z bramy wychodzi ona...Zamurowało mnie. Całkowita odmiana stylu ubioru. Elegancko i z klasą. Wow – wyszeptałem. Nie odrywając ode mnie wzroku, lekko kołysząc biodrami podeszła do auta . Wsiadła.
- Pięknie dzisiaj wyglądasz. – uśmiecham się do niej.
- Przynajmniej raz wyglądam lepiej niż ty.
- Mam rozumieć , że to dla mnie – ucieszyłem się.
- Nie dla Ciebie. Mam dzisiaj spotkanie z dyrektorem.
- Łeeeeeee, myślałem , że to dla mnie...
Przyjemnie wieźć taką elegancką kobietę i droga szybko zleciała. Głupocimy przy tym niemiłosiernie. Żegnamy się i odjeżdżam do pracy...
Południe. Leniwie przekładam papierki na moim biurku. Na plac przed firmą zajeżdża wielkie BMW. Bez większego zainteresowania patrzę się w tamtą stronę przez okno. Otwierają się drzwi od strony kierowcy , a ze środka gramoli się......moja sąsiadka! Konsternacja. Z jednej strony bardzo miło, że tu przyjechała, ale z drugiej jak tu wejdzie i zaserwuje któryś ze swoich żartów seksualnych to chyba się spalę ze wstydu. A już na bank to będzie żart dotyczący mojej osoby. Dopiero moi koledzy i koleżanki mieliby ze mnie ubaw. Trzeba coś wymyślić. Mam. Przechwycę ją na schodach, zaproponuje kawę i przemycę do sekretariatu. Dobry plan. Spotykam ją na schodach. Błąd. Widać że czekam na nią. Lekko zaskoczona moim widokiem oznajmia:
- Przyjechałam po swoją żarówkę. Oooo czekasz tu na mnie ? Nie chcesz mi pokazać swoich kolegów ?
- Chcę...ale....ale...pomyślałem, że wyjdę Ci na spotkanie... Chodź do góry na kawę.
- Nie, nie mogę. Ja tylko na chwilę po żarówkę.
- Nie ma jeszcze tej żarówki. Jak nie chcesz wejść, to chodź na zewnątrz to sobie zapalimy.
- Ja już paliłam
- To nie chcesz wyjść ze mną ?
- Chcę : -))) Chodź.
Wychodzimy na zewnątrz, stajemy obok auta. Ja palę, a na swoich plecach czuję wzrok połowy pracowników mojej firmy patrzących na nas przed okno. Sensacja. Śmiesznie.
- To Twoje auto ? – Pytam.
- Moje. Mówiłam Ci , że mam. – Faktycznie coś tam mówiła, ale chyba pijany byłem. – Tylko, że tym autem jeździ mój pracownik po Europie
- Aaacha...
- W poniedziałek znowu jedzie .Musiałam przyjechać autem, bo chciałam Ci pokazać , ze też umiem jeździć : -)))
- No nie wątpię...
- Ale się Twoi koledzy na nas gapią...Jak będą się pytać kim jestem to im powiedz, że to ta co ci róże w zębach przynosi
: -)))
- Już im mówiłem, że dziewczyny mi róże przynoszą w zębach : -)))
Kończymy rozmowę i wracam do pracy. Sąsiadka wsiada do auta i odjeżdża zrywając asfalt z placu. Wchodzę do mojego biura. Pierwsze pytanie od kolegów.
- Tyyyyy kto to był ?
- A to ta co mi w zębach róże przynosi.
Śmiech.
- Ostro jeździ ta Twoja laska.
Już miałem odpowiedzieć, że nie tylko autem, ale się ugryzłem w język. Lepiej nie sprzedawać niesprawdzonych informacji. Jeszcze sobie pomyślą Bóg wie co : -)))
Godzinę przed zakończeniem pracy widzę sąsiadkę na gg. Klikam do niej. Okazuje się , że już jest w domu. Będzie jechać znowu w kierunku mojej pracy, ale nie wie czy wpadnie. Zapraszam ją już teraz oficjalnie na kawę. W czasie rozmowy mój szef woła mnie na dywan. Rad, nie raz muszę przerwać rozmowę i iść do szefa.
Mój szef jest fajnym gościem, ma duży autorytet wśród ludzi tylko ma jedną zasadniczą wadę. Jak się rozgada to klękajcie narody. Tym razem było tak samo. Nerwowo chodziłem koło okna rozglądając się za moim gościem, a szef niczym niezrażony wkładał mi swoją sieczkę do głowy. Dowiedziałem się , że przez to, że dużo pracuje i dużo zarabiam cierpią na tym ci co mniej pracują i mniej zarabiają. W związku z tym muszę pracować jeszcze więcej, żeby ci co mniej zarabiają też zarobili. Paranoja. Wyszedłem stamtąd skołowany jak holenderski wiatrak. Moja sąsiadeczka się nie pojawiła. Koleżanka z pracy poprosiła, żebym ją odwiózł. Pakuje teczkę i już mam wychodzić, kiedy pojawia się ponownie BMW. Fajnie. Czekam na nią tym razem na górze. Już teraz wisi mi co powie. W razie czego celnie się odetnę. Mija kilka chwil, coś wolno jej idzie to wchodzenie na górę. Tymczasem ona wcale nie szła. Stała sobie pod budynkiem mojej firmy i paliła papierosa. W pewnym momencie mój szef wyjrzał przez okno. Moje cudo tylko czekało na taki moment żeby zabłysnąć.
- Niech się Pan tak nie wychyla !
- Dlaczego ? – zapytał zdziwiony szef.
- Znam takiego jednego, który też się tak wychylał i później pięć godzin go gipsowali !
Szef uśmiechnął się i zamknął okno. Sąsiadka weszła na górę. Jej żarówka nie dotarła, a właściwie dotarła tylko nikt jej nie mógł znaleźć w kilku paletach towaru. Szef magazynu zagadał do mnie z dezaprobatą:
- Odbiór żarówki poniedziałek ósma rano !
Zeszliśmy znowu przed firmę i palimy. Ja , Sąsiadka i moja koleżanka z pracy. Sąsiadce buzia się nie zamyka. Mówię , że jestem głodny. Wyciąga z samochodu frytki z MC Donald’s i wręcza mi.
- Masz. Pięć złotych się należy
- Nie noszę przy sobie takich drobnych.
Zjadam sobie frytki , a w tym czasie moja pasażerka ciągnie opowieści z krypty. Koleżanka z pracy cały czas się śmieje. W końcu mówi do koleżanki pokazując na mnie.
- A co on Wam tutaj mówi o mnie ? Że sypia ze mną i że przynoszę mu róże w zębach ??? On kłamie...wszystko co mówi to nieprawda i nie wierzcie mu. On to wszystko co Wam mówi to mi opowiada i prosi , żebym potwierdzała jak ktoś się mnie spyta. Wszystko sobie zmyśla !!
Poczułem , że płonę. Koleżanka z pracy zatoczyła się ze śmiechu. Sąsiadka popatrzyła na mnie i stwierdziła:
- Jak ty ładnie się czerwienisz : -)))
- Przynajmniej się nie wstydzę, że się wstydzę... – wybełkotałem. Za chwilę zmiana tematu. Dzisiaj impreza w pubie . Pytam się sąsiadki:
- Idziesz dzisiaj na imprezę ?
- No nie wiem. Muszę auto naprawić. Właśnie jadę do warsztatu. Zadzwoń do mnie o 18:30 to ci powiem, może pójdziemy razem.
Odjeżdżam z koleżanką pierwszy z pod firmy. Gdzieś po drodze coś na mnie trąbi z tyłu. BMW ze znajomą osobą za kierownicą. Zjeżdżam lekko na prawo, BMW wymija mnie i całą kolumnę, zakręca w prawo, prawie kasuje stojącego na poboczu Żuka i znika między budynkami....
- Wesołą masz koleżankę.... – stwierdza moja współpracowniczka
- : -)))) CDN