Archiwum wrzesień 2002, strona 1


wrz 08 2002 Wtorkowy ból ;(((
Komentarze: 2

Coś dzwoni. Niech dzwoni. Dalej dzwoni. No spać nie dadzą Ci komórkowcy! Hmmm zaraz czy to aby nie moja komórka ? Tylko po dzwoni ? Pomyślmy. Dzwoni sobie, bo widocznie ktoś dzwoni. Ale zaraz....dlaczego dzwoni skoro ja śpię?  A może to nie dzwoni ktoś tylko mój budzik ? Zastanówmy się nad tym jeszcze raz. Jeżeli dzwoni mój budzik, to znaczy że jest 05:30 rano i trzeba wstawać. Tylko jak mam wstać skoro: punkt pierwszy – jestem pijany. Punkt drugi: jestem niewyspany. Punkt trzeci: nie mam nawet najmniejszej ochoty ruszać się z ciepłego łóżka.  Nieeee to jest dla mnie jakieś mission impossible. Niestety ten głupi telefon dalej dzwoni. Resztką silnej woli wydostałem się z pułapki pierzynek i wyłączyłem komórkę. Aha! Trzeba jeszcze obudzić sąsiadkę. Zadzwoniłem do niej, a ona jak zwykle przerwała połączenie. Znaczy się telefon ją obudził. Można iść spać. Z przyjemnością zakopałem się z powrotem w łóżeczku i odleciałem....

Znowu coś dzwoni. Porażka. Nieprzytomny zbieram się z łóżka i podnoszę telefon z podłogi. Odbieram. Sąsiadka...

-         Czekam na Ciebie, a Ciebie nie ma....

-         Wybacz nie jestem w stanie po Ciebie jechać.

-         Ile czasu zajmie Ci wyjście z domu ?

-         Pół godziny ?

-         To ja przyjdę do Ciebie

-         Fajnieeee chodź : -)))

-         No to parz kawę , będę za chwilę

No to teraz nie mam wyjścia. Trzeba wstać. Wysyłam sms-a do

Mojego szefa:

-         Spóźnię się co najmniej 2 godziny...

Nie powinien się dziwić.

Wykonuje ekspresową procedurę parzenia kawy. Po chwili dzwoni sąsiadka. Wpuszczam ją na górę i otwieram drzwi. Wchodzi uśmiechnięta, jak gdyby wcale nie piła ze mną do 3 w nocy. W rękach ma siateczkę z dwoma bułkami i wiejskim serkiem.

-         Kupiłam Ci śniadanko.

-         Wow : -)))))..........śniadanie do łóżka.......tego jeszcze nie miałem - odpowiadam

Śmiech.

Wygania mnie pod prysznic, a sama zajmuje się robieniem śniadania. Dwie bułeczki z serkiem wiejskim. Może to głupie, ale bardzo mnie to ucieszyło. Ktoś o mnie zadbał.....podszedłem do niej i dałem jej cmoka w czółko. Zdałem sobie sprawę, że bardzo mi brak takich drobnych, miłych rzeczy.

 Zjedliśmy razem śniadanie, ubrałem krawacik i pogoniliśmy do pracy. Postanowiłem, że odwiozę ją również do domu po pracy. Jest mile zaskoczona. Mówię jej , że po takim śniadaniu do łóżka nie wypada po nią nie przyjechać. W pracy , dzień jak co dzień- bez rewelacji. Około południa zaczął pobolewać mnie ząb. Najpierw delikatnie jakby chciał powiedzieć do mnie:

-         Ej koleś ! Coś ze mną nie tak.

Po kilkunastu minutach ząb zaczął mówić do mnie innym tonem:

-                     To ja Twój horror, nocny koszmarrrr. Nie dam Ci spokoju, nie zaznasz ulgi dopóki ja tu jestem !!!

 

Ups, nie ma żartów z tym bandytą. Biegnę szybciutko na stację benzynową  po dwie paczki środków przeciwbólowych . Łykam dwie tabletki. Po kilkunastu minutach ból zelżał, ale po 2 godzinach znowu się nasilił. No to czeka mnie dzisiaj wizyta o dentysty. Zajebiście. Podczas jazdy powrotnej zabieram sąsiadkę z pod firmy i wiozę na naszą dzielnicę. Jedziemy sobie. W pewnym momencie ona wyciąga z teczuszki duże czerwone jabłko.

-         Masz to dla Ciebie...

-         Ojej dziękuje – znowu robi mi się bardzo miło – Ty chyba chcesz żebym się w Tobie zakochał.

-         Tak !!! Lubię nieszczęśliwe miłości !!!

Śmiech. Odstawiam na miejsce moje bóstwo i wracam do domu. Dzwonie do mojego ulubionego , jedynego, niezastąpionego stomatologa.

-         Dzień dobry. Tu (tu podaje swoje nazwisko licząc na to, że będzie mnie pamiętał . Jakże srogo się zawiodłem) Robiłem u Pana kiedyś zęba, a właściwie wiele zębów, ale jeden z nich zaczął mnie dzisiaj boleć.

-         Przykro mi , ale nie jestem w stanie panu dzisiaj pomóc.

-         Ale my się znamy...

-         Wierzę Panu, że my się znamy, ale ja na dzisiaj mam komplet pacjentów.

-         No jak to , przecież mnie boli...

-         W naszym mieście jest wiele gabinetów stomatologicznych.

-         Ale ja tylko Pana lubię.

-         No to będzie Pan musiał wypróbować innych.

-         Ja nie chcę innych , ja chcę do Pana. A jeżeli przyszedłbym do Pana mimo wszystko ? Jest jakaś nadzieja ?

-         Może Pan przyjść, ale ja nie daję żadnej nadziei.

-         No to ja przyjdę mimo wszystko.

Zniesmaczony odłożyłem słuchawkę. Chyba muszę go częściej odwiedzać, bo facet ma zaniki pamięci. Kiedyś byliśmy tak spoufaleni, że pozwolił mi zapalić w swoim gabinecie na koniec pracy. Łudzę się , że jak mnie zobaczy to sobie mnie przypomni.

Zjadłem obiadek własnej roboty , niestety wino się skończyło i nie miałem czym się delektować ; -(  Po obiedzie przespałem się trochę i o 21 jadę do dentysty. W poczekalni kolejka , ale ładuję się na chama do gabinetu.

-  Panie Marku to ja Pana nękałem przez telefon. Przyjmie mnie Pan dzisiaj z tym bolącym zębem? 

Dentysta po marudził, wyszedł na poczekalnie, nie powiedział-nie , nie powiedział - tak i wszedł z powrotem do gabinetu. Wziąłem to za dobrą monetę i postanowiłem czekać. Koło 22 nadeszła moja kolej.

-         To ten ząb proszę Pana – pokazuje dentyście.

-         Ten ? Wygląda na zdrowego.

-         Tak to ten.

-         A może ten. – Puka mi w inny ząb.

-         Nie to nie ten.

-         A może ten – Puka w następny.

-         Nie to na pewno ten który Panu pokazałem na początku.

-         No dobra, ale to na pana ryzyko.

Następuje wiercenie dziurek i okazuje się , że mam jakieś zapalenie i będę miał leczenie kanałowe. Super. Zatruł mi nerw i pocieszył, że może jeszcze boleć. Z nadzieją spokojnej nocy udałem się do domu i poszedłem spać. Ząb znowu zaczął do mnie mówić i nie mogłem zasnąć bardzo długo. Wstałem gdzieś koło trzeciej i mówiąc : niech się dzieje co chce - łyknąłem pół paczki Codiparu. Podziałało. Zasnąłem nad ranem skrajnie wycieńczony.....

 

 

           

 

obywatel_x : :
wrz 08 2002 Sweet Sweet Monday ;P
Komentarze: 5

                Poniedziałek. Jak ja kocham ten dzień  : -))) Rozpoczyna się nowy piękny, szczęśliwy tydzień. Przynajmniej

tak mi się wydaje że się rozpoczyna. To znaczy na pewno się rozpoczyna tylko nie wiadomo czy piękny i szczęśliwy.                                                Zwykle takie motywowanie się do wstania z łóżka nie działa i idę dalej spać. Tym razem jednak nie mogłem.                                                      Sąsiadka spała sobie w najlepsze i ufała że ją obudzę. Ufała więc spała smacznie. Zmusiłem się żeby wystawić nogę                                                  spod kołderki , a po nodze reszta ciała zsunęła się na ziemie. Wstałem...

Wstałem i nic nie zapowiadało wyjątkowo wariackiego dnia. Jak zwykle procedurka i jadę po mój sąsiedzki skarb. Odwożę ją do pracy. W czasie jazdy ona proponuje mi wypad na kawę w godzinach południowych. Zgadzam się chętnie, aczkowiek wiem że będę miał stresa z powodu urwania się z pracy. Czego się nie robi dla sąsiadek ;P Zjawiam się w mojej pracy i odbywam codzienną walkę o przetrwanie. Na gg pojawia się moja Sis i omawiamy jej artykuł na temat netu. Kawał dobrej roboty. Nie będzie go jednak na moim blogu. Zbyt wiele osobistych wyznań tam się znajduje żeby puścić to w eter. W każdym razie brawo Sis : -)))

Koło południa urywam się z pracy i jadę po sąsiadkę. Myślimy gdzie pojechać. W końcu lądujemy w restauracji w rynku. Jeden stolik wolny – jakby specjalnie dla nas. Pijemy kawę i rozmawiamy. Sąsiadka znowu wpada w ciąg myślowy i gada bez przerwy. Ja się czuję jak na pierwszej randce. Zabawne uczucie. Nie wiem czy ona to zauważyła, czy też chciała zażartować, ale przycięła mi jednym zdaniem:

-                     No tak, pierwsza randka. Rumieńce na twarzy , rozbiegane oczy, trzęsące się ręce...oj sąsiad , nic z ciebie nie będzie.

Skwitowałem to chichotem. Czas minął jak zwykle niepostrzeżenie. Posiedzieliśmy jeszcze trochę odwiozłem ją z powrotem do pracy. Podjechaliśmy pod jej firmę, a ona wciąż żartuje i się śmieje. Widać, że nie ma wcale ochoty wracać do pracy, albo tak bardzo lubi moje towarzystwo. Ja mam niezłego stresa , bo nie ma mnie w pracy już 1,5 godziny. W końcu mówię:

-                     Wiesz....nie chcę Cię wyganiać, ale.... – i tu wykonuje gest otwarcia jej drzwi i wypchnięcia jej z auta. Śmiejemy się z tego. W końcu ociągając się sąsiadka wychodzi patrząc na mnie takim wzrokiem , że aż miło. Mój chyba też nie lepszy. Uśmiechamy się do siebie ,papamy i każde z nas podąża w swoją stronę. Jadąc uśmiecham się sam do siebie. Chyba ją bardzo lubię.

Po pracy padam z nóg i śpię. W planach na resztę dnia mam tylko siłownie. Wieczorem przybywam do Jarka. Jestem totalnie zaspany i nie chce mi się męczyć. Proszę o kawę i opóźniam picie jak tylko można. Liczę na to , że Jarek się rozmyśli. I stał się cud. Po kilku minutach picia Jarek z rezygnacją w głosie proponuje:

-                     Olewamy dzisiaj tą siłownie, ale sformatuj nam dysk w kompie.

-                     To właśnie chciałem usłyszeć - : -)))) cieszę się.

Jedziemy do mnie po CD-romy z windowsem 98 i innymi bzdurami. Jarek z kuzynem też jadą. Obiecuje kuzynowi, że wypalę mu płytkę z MP3. Na miejscu jednak nie wiedzieć czemu nie chce się nagrać. Tracimy przy tym nieprzyzwoicie dużo czasu. Dopiero po kilku dniach zorientowałem się , że próbuje nagrać 2GB na CD który ma 700MB. Ech , jestem geniuszem komputerowym  ; -)

Zaopatrzeni w reklamówkę piwa pojawiamy się ponownie w domu Jarka. Zabieram się za piwsko i patrzę co z tym kompem. Strasznie wolno chodzi. Nie wiadomo dlaczego. Będzie formatowanko. Wcześniej kuzyn Jarka próbował sformatować , ale nie mógł dostać się do dos-u. Próbował wejść z windowsa do dos-a i tam wpisać komendę format:c. Wytłumaczyłem mu , że formatowanie dysku z poziomu windowsa, to tak jakby wsiąść do własnego auta i próbować się sam przejechać. Udaje mi się odnaleźć ten dos, a wyżej wymieniona komenda czyści dysk jak Ajax Floral Fiesta podłogę w łazience.

             Podczas tych karkołomnych operacji dostaję sms-a:

-                     Właź na chata zboku :P

            Autor nieznany. Jednak ja wiem kto pisał tego sms-a...to może być tylko moja sąsiadka. Odpowiadam szybko:

-                     Będę dopiero w chacie o 23 aniołku koffany <cmok*>

-                     O 23? O rany , ale karzesz mi długo czekać na siebie.

-                     A cio stęskniłaś się ? : -))) – podpuszczam ją.

-                     No ba, zawsze tęsknie za takimi sąsiadami : -)))

-                     Miło mi w takim razie : -))) Naprawiam kumplowi kompa, trochę to potrwa....

-                     Olej kompa, albo znoof będzie olany sąsiad. : -))))))

-                     Nie tylko Ty możesz liczyć na mnie : -)) Anioł ma wielu podopiecznych. Musisz poczekać . Buziak :*

Kiedyś powiedziałem jej że mam słabą głowę i po 4 piwach śpiewam. Po moim buziaku otrzymuje takiego sms-a:

-                     Ty uważaj bo będę śpiewać :P:P:P

-                     Ja już śpiewam . Jestem pijany i łatwy... – faktycznie, reklamówka z piwem opróżniała się w błyskawicznym tempie. Instalacja windows sprzyja spożyciu. Muszę napisać maila do Gates’a, żeby podczas instalacji pokazywał się taki napis:

-                     Trwa instalacja systemu operacyjnego windows. Usiądź wygodnie i otwórz piwko : -))))

 Za chwilę dostaje nastepnego sms-a:

-                     To rozbieraj się i tańcz, bo nudno : -)))

-                     Ja chcem z Tobom. Co tak będę sam gołą pupą świecić :P

-                     Sffinia : -((((

-                     Sffinia, ale koffana : -))) Pofiec , ze nie...

-                     Nie :PPPPPPPP

No jak tak, to już nie piszę więcej sms-ów. Piwko zrobiło swoje i spać mi się znowu zachciało. Zostawiłem kuzyna z instalacją sterowników i zamówiłem taksówkę. Przychodzi następny sms.

-                     No oc siem poseksic, bo se pojdem spac, no :P

Za chwilę drugi:

-                     23:00 Sąsiad olał sąsiadkę, to se idę w pissdu. :P

-                     Ech... – odpowiadam. Szkoda, że poszła spać. Nie zdążyłem wrócić na 23.

-                     Nie ma ech. Czekam na Hallo o 6:00, a teraz idę spać. Sama i bez seksa : -((((

Liczę na to, że jednak nie poszła. Z taksówki wysyłam kolejnego esa:

-                     To gdzie mam przyjeźdżać ? Do Ciebie na seksa , czy do siebie uj wie po co ?

Brak odpowiedzi. Przestraszyła się....he he he .

-                     To co ? Mam przyleźć do Ciebie i pocałować Cię w czółko na dobranoc ? – spuściłem z tonu.

-                     Twój wybór : -))))

-                     To jadę do Ciebie : -)))

-                     A będzie sex ? :P:P:P

-                     Twój wybór : -))))

-                     Acha : -)))))

-                     A-cha to taki zespół :P Tak czy nie ?: -)))

-                     Zgadnij :P

-                     O Ty ! Zaraz będę z piwem!

-                     A jednak masz jaja : -)))

-                     To się jeszcze okaże czy mam :P

                Pobiegłem do domu, wyciągnąłem resztę piwa z lodówki i doginam do sąsiadki. Wita mnie w drzwiach. Cieszy się. Wygląda na to, że wypiła mniej więcej tyle co ja. Czyli oboje jesteśmy nieźle wstawieni.

-                     Nie myślałam, że przyjdziesz.

-                     Słowo się rzekło, więc jestem.

Jest godzina 23 z minutami, a my dobijamy się przyniesionym przeze mnie piwkiem. Nikt z nas nie wspomina nawet słowem tych wariackich sms-ów. Oboje wiemy, że możemy pozwolić sobie na takie żarty...i uwielbiam z nią żartować. Ze świecą szukać drugiej takiej jajcary. Siedzimy na pufkach , rozmawiamy i umieramy ze śmiechu. Na koniec przeprowadzamy test na trzeźwość. Sąsiadka prosi , żebym powiedział dwa wyrazy:

-                     lazurowe wybrzeże

              Wykonuje zadanie bez zmrużenia oka, a ona pęka ze śmiechu i prosi o jeszcze. Nawet nie wiedziałem, że język tak mi się plącze , że z lazurowego wybrzeża wychodzi lasulowe wybszesze..... Powtarzam test jeszcze kilkakrotnie, a sąsiadka dostaje spazmów ze śmiechu. O 3 w nocy oboje dochodzimy do wniosku, że czas udać się na spoczynek...Proponuje mi nocleg u niej i nawet chce odstąpić mi swoją wersalkę. Ja jednak nie jestem zwolennikiem nocowania w cudzych domach , więc zawijam się do chaty. Przytulamy się na koniec jak starzy dobrzy przyjaciele i wracam pijany do domu. Po dotarciu wysyłam jej jeszcze jednego sms-a:

-                     Zuch chłopak , dotarłem  do domu : -))) Lazurowe wybrzeże ;P

Nastawiam budzik na 5:30 całym sobą nie wierząc, że wstanę o tej porze. Zasypiam...

 

 

 

 

 

 

 

 

obywatel_x : :
wrz 06 2002 :)
Komentarze: 2

:)

obywatel_x : :
wrz 06 2002 Niedziela 01.09.2002 W domu
Komentarze: 5

Niedziela.....jak ja kocham ten dzień tygodnia. Zwykle rano w niedzielę idę grać w piłkę nożną. Dzisiaj mogłoby to być nieco utrudnione ze względu na warunki atmosferyczne. Może kiedyś zacznę trenować piłkę wodną. Później jednak się dowiedziałem, że jednak 8 osób przyszło i grali w strugach deszczu...Nie żałowałem jednak, bo rano i tak bym nie wstał. Jak ktoś idzie spać o 3 w nocy to nie wstanie o 8. Chociaż wszystko jest możliwe – pomyślałem pamiętając przypadki kiedy siedziałem przed komputerem do 4-5 w nocy , by iść do pracy na 8. Na szczęście to było dawno i nieprawda.

W głowie kompletny brak planów na zapełnienie dnia. A może nic nie planować? Może poleniuchować ? Tak to dobry pomysł. Gdzie się najlepiej leniuchuje ? Taaaak zgadliście ! Przed komputerem ! Tak więc rozsiadłem się wygodnie i znowu zabawa w blogowanie. Przy okazji jakieś MP3, jakieś nagrywanie płyt i inne bzdury. Tym razem ściąganie MP3 wyszło mi na zdrowie. 4LYN to jest warte polecenia. Zwłaszcza kawałek „Pearls & Beauty”. Już się zakochałem w tej kapeli.

Około południa, ku mojemu zdumieniu zobaczyłem dostępną na gg moją ulubioną koleżankę z pracy. Ona nie ma komputera w domu, więc przeżyłem mały szok - co ona robi w niedziele w pracy. Owa koleżanka nie pracuje w tym samym mieście co ja. Oboje wiemy jak wyglądamy , niestety nigdy się jeszcze nie spotkaliśmy. Przy okazji załatwiania różnych spraw służbowych skumplowaliśmy się trochę, a pewnego dnia wydębiłem od niej numer gg. Wcześniej  wielokrotnie rozmawialiśmy przez tele i zawsze była kupa śmiechu. Ona ma taki niesamowity głos, dosłownie powala mnie na kolana. Lekko ochrypły, ale zarazem bardzo miły i sexy. Ja również mam głosik niczego sobie, więc rozmawiały sobie dwa głosiki przez telefon i się trochę spoufaliły. Wydębianie numeru gg odbyło się również w ciekawy sposób. Wysyłałem do niej jakieś służbowe zapytanie mailem. Na końcu maila napisałem:

P.S. Poproszę jeszcze Pani numer gadu-gadu.

Niestety w odpowiedzi nie było tego numeru. Wysłałem maila zwrotnego z zapytaniem dlaczego nie ma najbardziej mnie interesującej liczby. Następny mail był już z numerem. Ucieszyłem się i od razu atakuje koleżankę. Witam się i proponuje przejście na „Ty”. Odpowiedź jest druzgocząca:

-         Co na to żona ?????

Odpowiadam, że to nie seks telefon tylko gadu-gadu. Za chwilę okazuje się, że koleżanka się przestraszyła mojej śmiałości i posadziła przed kompem kolegę !!! A kolega od razu wyjechał z tekstem o żonie...Nie wybaczę mu tego do śmierci ;-)

Od tego czasu klikamy sobie w wolnych chwilach i nie mam zielonego pojęcia jak to się stało, że jeszcze nie spotkaliśmy się na piwku. Nasze rozmowy są dosyć luźne, ale ta którą odbyliśmy w niedziele wycisnęła mi łzy z oczu ze śmiechu.......Cytuje najciekawsze fragmenty:

-         Jesteś w pracy ? – zapytałem

-         Jestem w pracy bo musze cos napisać

-         Aaaaaaaa.......opowiadanie erotyczne na autentycznych faktach ? – skierowałem rozmowę na tory , którymi nie koniecznie chciałem jechać dalej.

-         No skąd wiedziałeś ?

-         Ja wszystko wiem w końcu kiedyś zainstalowałem Ci w kompie program PC Anywhere i wszystko widzę. – rozpocząłem łganie.

-         Ty przestań bo normalnie zaczynam się stresować. Widzisz tylko to co robię na kompie czy może widzisz i mnie?

-         Widzę Ciebie oczyma wyobraźni. – Ooooooo,  ale tekst mi się napisało !  - Eeee nic nie widzę,  a szkoda. To co robisz na kompie też nie

-         Całe szczęście, bo już myślałam, że będę musiała się ubierać

-         No to całe szczęście, ja tez pozostanę rozebrany )))) - zripostowałem

-         zawstydzasz mnie

-         Ty psotnico nie mów ze się wstydzisz

-         Pewnie za tak, jestem czerwona jak burak –  He he he już to widzę.

-         Eeeeeee nie gadaj Nie wierzę. Ja się nigdy nie wstydzę jak z Tobą rozmawiam.

-         Ja się czasami zawstydzam... czy cos w tym złego?

-         Nie, to naturalne. Ja się zawstydzam często, ale nie przy Tobie . To jak, dostane kopie tego erotycznego opowiadania ? – ciągnąłem temat wyimaginowanego opowiadania.

-         No nie wiem czy powinnam. Może to opowiadanie jest o Tobie?

-         Myślę, że możesz mi przesłać. Sprawdzę czy napisałaś prawdę.

-         A skąd będziesz wiedział czy to prawda?

W tym momencie zgłupiałem.

-         Hmmm czy ja czegoś nie wiem ?Nie przypominam sobie żebym pił w twoim mieście.

-         No może czegoś nie wiesz.

-         Aha – w tym momencie wyglądałem jak Cartman z South Park - Uświadom mnie bo umrę z ciekawości

-         No może miałam jakiś miły sen ?

-         Wow – Pomyślałem. Za chwilę odpisałem - A mi się nic nie śni,  a tez chce mieć sny z Tobą. Koniecznie miłe.

-         <cmok*> - odpowiedzią były cmokające się namiętnie ikonki.

-         O tego mi dzisiaj brakowało.

-         No to mam nadzieje ze jesteś na dzisiaj spełniony

-         hahahahaha dobre ! Dostałem orgazmu języczkowego i już mam dosyć na tydzień.

-         A co nie?

-         Nie...

-         To czego ci jeszcze potrzeba ?

-         Długiej i upojnej nocy najlepiej.

-         To możesz jeszcze jeden mieć <sex> - w tym momencie spadłem z krzesła ze śmiechu.

-         O teraz dostałem ataku śmiechu zamiast orgazmu. W ogóle to jesteśmy sffinki – wzięło mnie na skrupuły.

-         No wiesz a ja tak się starałam.

-         Słuchaj ciężko dostać czegokolwiek przez 80 kilometrów światłowodu .

-         E tam, jakbyś się chociaż troszeczkę postarał to dałbyś radę nawet gdyby było to 150 km. A ja wpadnę przez ciebie w kompleksy. Miałam cię podniecić a rozśmieszyłam. Chyba pójdę do cyrku na clowna.

-         Nie wpadaj w kompleksy uwielbiam się z Tobą śmiać.

-         Jak mam nie wpadać jak okazuje się, że nie mogę podniecić faceta....to straszne Starość nie radość. – Faktycznie w tym momencie płakałem już ze śmiechu i taki chyba był zamiar mojej rozmówczyni......chyba.

-         Spoko, nie jest tak źle.

-         No już mi lepiej.

-         Ty, ale mówisz o swojej starości czy mojej ? – zacząłem mieć wątpliwości.

-         O mojej, bo to ja nie mogę, chociaż może ja mogę, ale to z tobą problem ? <rotfl>

-         O mamo ! <rotfl> Płacze już ze śmiechu. Chyba to ja muszę iść do seksuologa.

-         Mam nadzieję że się nie obraziłeś? – zapytała.

-         Co Ty ? Gdybyś mnie teraz widziała mam łzy w oczach .........ze śmiechu !

-         Pójdę z Tobą jak chcesz. Będzie Ci raźniej.

-         Oć, oć . Opiszesz ten ciężki przypadek indolencji seksualnej .

-         To umów się na wizytę i już biegnę do Ciebie.

-         Oka to w poniedziałek się umówię z moja seksuolog przez gg .

-         Ale jak mnie pan doktor zacznie badać i okaże się, że to ja jestem tegos ? Chyba tego nie przeżyje.

-         To pójdziesz do mnie na kuracje i wszystko wróci do normy .

-         To ja mogę iść nawet bez diagnozy )))

-         Sesja terapeutyczna będzie trwać dwie godziny co godzinę.

-         A dasz rade ? – Była pełna obaw co do moich kompetencji.

-         No ba ! W końcu jestem dyplomowanym terapeuta. Pytanie tylko czy Ty dasz rade ?

-         W to nie wątpię,  ale czy twoje serduszko wytrzyma takie tempo ? Ja pewnie ze dam rade.

-         Myślę, że Religa wiedział co mi wstawia piec lat temu , jak mnie przywieźli do szpitala z zawałem po upojnej nocy. Tylko weź ze sobą kilka baterii R-20.

-         Dobra słońce ,ja się żegnam idę na jakiś obiadek do domu i zgadamy się jutro papapa

-         oka <mok*> - ups pomyłka.

-         <cmok*> to jednak moja starość.

Temat nie został kontynuowany następnego dnia. Właściwie wcale nie rozmawialiśmy przez kilka kolejnych dni. Może kiedyś odkryję prawdę o co chodziło w tej rozmowie ;-) Może nawet Wołoszański mi pomoże. : -))))

                Później na gg pojawiła się Pszczółka. Pogadaliśmy. Domagała się spotkania. Ponieważ nie miałem żadnych planów na wieczór, a coś mnie tęsknota wzięła za damskim towarzystwem zaprosiłem ją do siebie. Totalny brak konsekwencji i skrajna desperacja. Na dodatek chwila słabości. Obiecała, że zadzwoni o 17:30. Czekałem do 19, telefonu brak. Wkurzyłem się. Wystawiła mnie do wiatru. Wkurzenie minęło i właściwie ucieszyłem się , że nie przyjechała do mnie. Po co odgrzewać coś co powinno odejść w niebyt ? Znowu uleglibyśmy „czarowi kanapy” i ciągałoby się to w nieskończoność. Teraz mam sprawę jasną – olała mnie. I bardzo dobrze. Już dawno powinna to zrobić.

               Ściemniało się. Mogłem pojechać do Jarka i Sonii, ale tak bardzo mi się nie chciało, że postanowiłem przezimować do nocy na moim fotelu. Przed kompem. Trudno,  poczekają z formatowaniem dysku do jutra. Zabrałem się znowu za piwo. Po dwóch butelkach odzyskałem jako taki humor i wchodzę na chat. Późno już było. Pojawia się Sąsiadka. Z okazji 1 września ma „szkolnego” nicka. Poznaje ją od razu. Odbywa się pomiędzy nami ciekawa wymiana myśli na ogólnym. Pozostali obecni przyglądają się w milczeniu klawiaturek. Jak zwykle kupa śmiechu. Sąsiadka ma niezły dowcip. Jak zwykle tylko nieliczni rozumieją nasz sposób żartu. Na koniec sakramentalne pytanie:

-         Obudzisz mnie o 6:00 ?

-         Tak obudzę.

-         To idę spać....

             I  poszła. Pobawiłem się jeszcze trochę z co niektórymi nieszczęśnikami i nagle na chacie pojawiła się Pszczółka. Poprosiła mnie o priv pytając się czy się w ogóle chcę z nią rozmawiać. Nie jestem obrażalski podjąłem rozmowę. Pszczółka na samym wstępie wysłała kilka epitetów pod swoim własnym adresem. Pytam się co się dzieje. Najpierw ogródkami zarzuciła mi , że myślałem tylko o „czarze kanapy” zapraszając ją do siebie, a później wyszło szydło z worka. Okazało się , że umówiła się z Kolesiem nr 2 i nie uprzedzając  zrezygnowała z wizyty u mnie i pojechała do niego....Umówili się w knajpie, popili  i Koleś nr 2 dobierał się do niej. Spławiła go i wróciła do domu. Teraz żałuje za grzechy , przeprasza i prosi abym się nie gniewał. Odpowiedziałem jej , że mam tylko żal do tego, że nie uprzedziła mnie o nieobecności. Zamiast iść np.do zoo ; -))) kwitłem w domu do wieczora. (I tak bym kwitł) Umawiać może się z kim i gdzie chce w końcu nie ma żadnych zobowiązań miedzy nami. Odpowiedziała, że po tym incydencie z Kolesiem 2 chciała do mnie przyjść, ale głupio jej było i pojechała do domu. W sumie mogła przyjść. (Znowu chwila słabości) Poprosiła, żebym do niej zadzwonił następnego dnia, ale już wtedy wiedziałem, że żadnego telefonu nie będzie. Jak kuniec to kuniec i basta.

           Wypiłem piwo nr 3 na cześć Kolesia nr 2 i pomaszerowałem do Sztabu Generalnego Wojsk Sypialnych zdać raport Generałowi Śpiączce :P

 

 

 

obywatel_x : :
wrz 05 2002 Sobota 31.08.2002 Smutny wieczór
Komentarze: 0

Zrobiło się niepokojąco późno. Na dodatek na dworze rozszalała się niesamowita ulewa. Wszedłem na chat w nadziei , że spotkam tam moją sąsiadeczkę. Oczywiście pojawiła się chwilę później. Porozmawialiśmy i poszła, jak to ona mówi „w pissdu”. Trochę smutno mi się zrobiło, że tak szybko znikła. Może czekała na jakąś propozycję z mojej strony? Tylko jaką ? Już za późno żeby ją zaprosić do mnie, w końcu ma dziecko. Wcześniej odmawiała takich późnych wizyt. Nie chciała zostawiać synka samego w domu. Zostałem sam na sam z kompem....i nie wiem dlaczego , ale wpadłem w jakiś mały dołek. Powędrowałem do kuchni w poszukiwaniu jakiś psychotropów. Znalazłem. Uniwersalny lek na wszystkie dolegliwości. Zwykle pakowany w półlitrowe butelki przyozdobione w ładne etykietki. Na mojej butelce wprawne ramie automatu do naklejania etykiet wybiło napis Carlsberg. Brat mi pomógł znaleźć otwieracz, nie wiedzieć czemu schowany między słoikami z dżemami i po chwili siedziałem znowu przed komputerem i pisałem....

O północy skończyły mi się papierosy. Jest to dla mnie nieodzowna rzecz podczas pisania, więc napisałem jeszcze trochę i udałem się do sklepu. Na dworze wciąż lało jak z cebra. Wyglądało na powódź. Szybko wróciłem przemoczony do suchej nitki, wypiłem jeszcze trochę i powędrowałem spać.

 

obywatel_x : :