Archiwum 29 sierpnia 2002


sie 29 2002 28.08.2002 dzień - coś mi się poprzednie...
Komentarze: 7

  

                      Popędziłem do auta i pognałem wąskimi ulicami osiedla do znajomej. Byłem punktualnie. Minęło kilka minut i z bramy wyszła ona. Potuptała majestatycznym krokiem do mojego auta i zajęła miejsce po mojej lewej stronie. Wyrwałem z piskiem opon, budząc wszystkich normalnych śpiących w jej budynku. Znajoma uświadomiła mnie po chwili, żebym tak nie szarpał, bo zwymiotuje mi w aucie.

 

-         Fajnie , będę miał myjnie gratis : -)))

 

-         Ha ha ha......skacowana jestem po wczorajszym...

 

-         A ile wypiłaś ?

 

-         Gdzieś ....12 piw...

 

-         Dziewczyno ! Ja po takiej ilości tydzień chodziłbym na czworaka....

 

-         Ha ha ha

 

Po chwili rozmowa przeszła na inne tematy.

 

-         Na którą jeździsz do pracy ?

 

-         Na ósmą

 

-         Hmmm,  a chciałoby Ci się wstawać pół godziny wcześniej ?

 

-         Nie ma sprawy, chciałoby się. W końcu jeździmy w tym samym kierunku.

 

Dowiedziałem , się że moja towarzyszka na jakiś czas pozbyła się auta. Zaciekawiło mnie to.

 

-         Kiedy znowu będziesz miała znowu samochód ?

 

-         Za pół roku...

 

-         Acha.....

 

W końcu ustaliliśmy, że jutro też ją podwiozę. Lubię ją i sympatycznie sobie tak z rana pogadać i zapalić razem papierosa. Odstawiłem ją do pracy, a sam udałem się do swojej.

 

Mając w pamięci wczorajszy koszmarny dzień byłem pełen obaw. O dziwo wszystko szło jak z płatka. Rzeczy niemożliwe stały się możliwe, a cuda stały się normalnością. Zagadałem do kolegi:

 

-         Maciuś chodź tu na chwile.

 

-         Po co ? – zapytał się z obawą patrząc na mnie podejrzliwie. Pewnie, znowu chce go ożenić z jakimś tematem. – pomyślał.

 

-         A nic takiego, chce żebyś mi mocno przywalił.

 

-         ????

 

-         Przywal mi bo to chyba sen....muszę się obudzić.....wszystko dzisiaj idzie jak nigdy !

 

-         Ha ha ha

 

W południe w naszej firmie pojawiła się piękna Izabela. Pracowniczka firmy, która

 

zaopatruje nas w towar. Wyglądała jeszcze lepiej niż wtedy kiedy widzieliśmy ja ostatni raz. Nic nie wskazywało na to, że zaliczyła 3 tygodnie temu dachowanie swoim autem przy prędkości 100km/h. Auto do kasacji. Doszliśmy do wspólnego wniosku, że w jej przypadku to wyszło na zdrowie. Wygląda jeszcze lepiej i przyjechała lepszym autem.

 

O godzinie 14 postanowiłem zakończyć te nierówne zawody. Poszukałem pretekstu do urwania się z firmy i dokonałem wyjazdu załadowanym autem do innego miasta. Przed wyjazdem wykonałem telefon do mojej jeszcze żony. Próbowałem wydębić od niej 200 zł, które kiedyś „pożyczyła” z mojego konta. Ku mojej uciesze okazało się, że ma i jest gotowa się spotkać , żeby oddać dług. Pojechałem do jej firmy. Świeże dwie stówki wylądowały w mojej  kieszeni. Przeżyłem orgazm finansowy. Na odchodnym wypaliłem z nią papierosa i próbowałem zabawić rozmową. Niestety podkowa na twarzy była nie do wygięcia. Z ulgą usadowiłem się znowu w samochodzie. Kierunek południowy – wschód.. Odwiedziłem dwa miejsca , pogadałem z kilkoma osobami i wracam. Zgłodniałem przy tym okropnie. Podczas drogi powrotnej zauważyłem napis: „TU ZJESZ Z TALERZEM” Zaintrygował mnie ten napis. Ciekawe co miał na myśli autor? Czy chodziło mu o to, że każdy jedzący ma zaszczyt jeść na talerzu , a nie bezpośrednio ze stołu, czy też jedzenie takie pyszne, że zjada się je razem z talerzem ? Do dzisiaj nie rozwiązałem tego problemu. Niestety nie mogłem zasięgnąć języka w tej sprawie, bo przez okna tego przybytku nie zauważyłem klientów tylko wiszące pranie. Nici z tego – nieczynne. Już miałem jechać dalej gdy moim oczom ukazał się inny napis: „SMAŻALNIA RAJ”. – He he he , co jeden to lepszy..- pomyślałem. Nie zrażony wcześniejszymi niepowodzeniami kulinarnymi postanowiłem sprawdzić co to za ptica. Polna droga prowadziła w nieznane. Nawierzchnia była całkiem dobra , ale na rajd Camel Trophy. Dojechałem. Nie zgubiłem układu wydechowego w moim złomie więc jest dobrze. Faktycznie raj...Wszystko ładnie ogrodzone, kolorowe, na środku mały staw, a dookoła stoliki na wolnym powietrzu. Zero klientów. Wszedłem do pomieszczenia gdzie spodziewałem się zastać kogoś kto mi upitrasi jakąś rybkę. Zamówiłem pstrąga i pepsi. Usiadłem sobie na zewnątrz i rozkoszując się widokiem przywiązanej do płotu śmiesznej kozy spaliłem papierosa. Pan kelner przyniósł rybkę. Ładna sztuka, ciekawe gdzie kłusowali. Zabrałem się do uczty, rybka bardzo smaczna. Zacząłem żałować , że nie mam żadnego towarzystwa, ale koza okazała się wspaniałym kompanem i umilała mi jedzenie swoim meczeniem. Po chwili rybka zjedzona, a ja pognałem uregulować rachunek. Przy płaceniu sprawdziły się moje obawy, że kwota wywoła u mnie stan przed zawałowy.  Przez następne trzy dni wprowadzam plan oszczędnościowy. Bar mleczny i gołąbki 3,99 porcja.

 

Powrót do domu. Kolumna aut. Prędkość obowiązującą – 90km/h. Jadę sobie spokojnie, aż tu nagle coś białego wyskakuje mi zza pleców. Prędkość na oko 150km/h. Toyota Avensis. Mija mnie , mija kolumnę i pakuje się miedzy dwie ciężarówki. Z tym, że jedna nadjeżdża z przeciwka. Ciężarówki uciekają na pobocze , Toyota mija wszystkich, przejeżdża na styk między ciężarówkami  i znika za horyzontem. Dzisiaj mu się udało, ale za kilka dni ktoś inny będzie nosił nerkę tego kierowcy z Toyoty. Normalne na polskich drogach.

Wróciłem do domu. Po bimbałem sobie kilka godzin i jadę taksówką na piwo ze znajomą , która wróciła z urlopu. W rękach mam paczkę ze zdjęciami z mojego urlopu. Wysiadam z taxi, wchodzę do pubu, zamawiam Warkę i idę poczekać na nią na zewnątrz. Znajoma pojawiła się za chwilę. Przyszła w takiej mini, że o mało się nie piwem nie udławiłem. Spoko, trzymam fason. Gadamy, śmiejemy się , pijemy piwo, gadamy, śmiejemy się, pijemy coraz więcej piwa. Zabraliśmy się za oglądanie zdjęć. Najpierw jej. Śliczne. Była ze swoim chłopakiem dwa tygodnie na Mazurach. Bardzo zadowolona. Zazdroszczę. Ona komentuje każde zdjęcie. Zazdroszczę. Kończymy oglądanie zdjęć i pojawia się jej chłopak. Uprzedziła mnie, że może się pojawić. No tak, jakbym miał taką atrakcyjną dziewczynę to też bym jej pilnował – pomyślałem. Zapoznaliśmy się. Przesympatyczny gość. Znajoma ma nosa do facetów. Respekt. Wyciągnąłem swój stos zdjęć z urlopu w skandynawii. Oglądamy. Ja komentuje oglądanie po swojemu. Ryczą ze śmiechu. Ja też zresztą. Zazdroszczą. Oglądamy dalej. Komentuje. Śmiejemy się. Zazdroszczą. Zakończyliśmy imprezkę koło 22 i chłopak znajomej rozwozi nas do domów. Z odtwarzacza w aucie leci Guano Apes, a ja mam taki humor, że kiwam się w rytm muzyki. Znajoma odwieziona, teraz kolej na mnie. Przy wysiadaniu z auta wypada mi telefon komórkowy. W domu orientuje się , że go nie mam. Dzwonie do znajomej , żeby zadzwoniła do chłopaka w celu poszukiwania telefonu w aucie. Zadzwoniła, pobiegłem przez dzielnicę do niego , ma czekać przy aucie. Nie ma go...nagle słyszę głos z ciemności: - masz szczęście, znalazłem. - Wręcza mi telefon – wpadł w schowek w drzwiach. Podziękowałem i lecę do domu. Po drodze kupiłem jeszcze dwa piwka, jedno dla siebie , jedno dla mojego brata z którym mieszkam. W domu zasiadłem przed kompem i sącząc piwko wchodzę na chat. Nie pamiętam co się działo na chacie, bo się pijany zrobiłem. Posiedziałem jeszcze trochę przed monitorem i poczłapałem do łóżka. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w świat snów, których nigdy nie pamiętam...

 

obywatel_x : :