sie 31 2002

28.08.2002 Środa !!!! Poprzednie daty też...


Komentarze: 5

                Kolejny dzień. Środa. Standardowa pobudka o niestandardowej porze, to jest trochę wcześniej. Dzwonię do znajomej sąsiadki i budzę ją. Czuje się przy tym jak automat do budzenia ludzi w Tepsie. Jestem lekko zaspany, ale daje radę i zjawiam się pod jej blokiem tylko 7 minut spóźniony. Zuch chłopak : -))) Zabieram ją i odwożę do pracy. Nastrój oboje mamy super. Podczas jazdy proponuje mi kawę o 11. Pomyślałem, że fajnie będzie wyrwać się z pracy na godzinkę  i zgodziłem się z uśmiechem...W pracy energia mnie roznosi. Mimo braków kadrowych radzę sobie wraz z kumplem ze wszystkim.  O 11 dzwoni sąsiadka i informuje mnie , że nie może wyjść z pracy. Trudno nie będę pił kawy, będę dłużej żył. Po pracy gołąbki za 3,99zł (palce lizać – nie wiem skąd ta cena , jakiś dumping gołąbkowy czy co ???) Później jadę do Jarka. Nie chce mi się jak cholera iść na tą siłownie. Niestety mój kolega ma takie samozaparcie, że się w głowie nie mieści. Okazało się, że nie było tak źle, przepękaliśmy tą godzinkę. Wracamy do domu. U Jarka dużo gości. Dwóch kuzynów. Jak zwykle odbywa się grupowe granie na konsoli i picie piwa. Nie przyłączam się do tej rozpusty. Jeden z obecnych kuzynów przyjechał z drugiego końca polski w poszukiwaniu pracy w mieście nieopodal naszego. Prosili mnie o pomoc. Jest grafikiem komputerowym i chyba się nawet na tym zna... Zadzwoniłem do mojej sympatycznej szwagierki mieszkającej  i pracującej w owym mieście z prośbą o pomoc. Obiecała, że pomoże.                                                                                                                                                                                                                               Posiedziałem jeszcze chwilkę z całym towarzystwem, ale szybko uciekłem bo coś przemęczeni byli tym piwem.

Wróciłem do domu i posiedziałem trochę przed kompem. W tym czasie mój brat opowiedział mi ciekawą historie. Brat pracuje na myjni samochodowej i tam cała rzecz się rozgrywa. Mył wnętrze auta jakiegoś dziadka i zabrał się za wycieranie kierownicy. Niestety przypadkiem oderwał się od kierownicy sterownik od radia. Panika. Co robić ? Pobiegł szybko do kiosku po klej. Wraca i próbuje wycisnąć klej z tubki. Niestety dozownik jakiś koreański, bo nic nie leci. Próbuje odkroić kawałek dozownika nożem. Nóż tępy i upaprany od musztardy. Brat cały w musztardzie. Bierze inny nóż. Udaje się. Klej leci. Biegnie do auta dziadka, wyciska klej i przykleja sterownik do kierownicy. Po chwili klej łapie i sterownik się trzyma. Palce brata też. Nie może oderwać ich od sterownika. W końcu szarpie, sterownik odrywa się od kierownicy i pozostaje przyklejony do palców brata. Na odsiecz przybywa kolega.- Daj , mam lepszy klej – wspólnie odrywają sterownik od palców brata i kolega próbuje przykleić swoim klejem. Niestety nie udaje się. Przy okazji sterownik ulega całkowitemu zalaniu klejem. Kapitulacja. Brat idzie do Dziadka.

-         Proszę Pana auto umyte, ale mamy pewien problem.

-         Jaki ?

-         Podczas mycia sterownik się odkleił – to mówiąc brat podaje ufajdany sterownik dziadkowi. – może Panu uda się przykleić.

-         Hmmm, może by się udało ale widzę...że już ktoś próbował go przykleić...wszystko zalane klejem

-         To nie ja , to kolega

-         To co ja mam teraz zrobić ?

-         Zrobię Panu trzy komplety i będziemy kwita

-         Dobra , myślę , że będzie mnie Pan pamiętał.

Tyle o bracie. Na gg odezwała się moja dobra znajoma Pszczółka. Jeszcze niedawno łączyły nas dość bliskie stosunki i dziewczynie nie przeszło chociaż robię wszystko żeby przeszło. Powiedzmy, że dla jej dobra, bo ja mógłbym  to ciągnąć w nieskończoność, ale uważam że to nie fair. Gdy się poznaliśmy to zanim zdążyłem powiedzieć cześć to ona już się zakochała. Ja chciałem żeby to była przyjaźń, a wyszedł z tego romans. Jej uczucie wynikało z próby odskoczni od szarego codziennego życia. Miłość sposobem na szarość. Tak to widzę. Ja jej nigdy nie powiedziałem niczego więcej niż „bardzo Cię lubię” , ale i tak się zagalopowałem. Któregoś dnia zakończyłem to definitywnie. Teraz może wyjdzie z tego przyjaźń. Chciałbym.

Dzisiaj zaproponowała mi, żebym przyjechał po nią do jej miasta i zabrał ją na imprezę chatowiczów. Zgodziłem się chętnie. Nie widziałem jej od dłuższego czasu i chyba się trochę stęskniłem.

Pościągałem jeszcze trochę plików MP3 (System of a down – moja miłość) i udałem się na spoczynek. Na rano znowu umówiłem się sąsiadką na podwożenie. :-

 

 

 

 

obywatel_x : :
Moonflower
01 września 2002, 17:45
hehe ta sąsiadka ;)
01 września 2002, 02:28
Karotko nie czytałem , ani nie widziałem Bridget (trochę siara) ale miło, że porównujesz mnie do takiego bestsellera :-) Jednak ja wiem, ze chociaz to sie dobrze czyta to tylko popłuczyny literatury... pozdrawiam serdecznie Karotko i czytaj dalej :) Bedzie jeszcze ciekawiej yhyhyhy
01 września 2002, 01:22
Niezapominajko ! Muzo moja ! Masz nieograniczone możliwosci i zielone swiatło na wszystko co zapragniesz...tak jak każda Muza :-)))) Rób to co Ci serce podpowie...
karotka
31 sierpnia 2002, 23:10
jejku bardzo podoba mi sie twoj blog, piszesz w nim swietnie, twoj styl b. mi sie podoba, czuje sie jakbym czytala ksiazke:)taka jak bridget w spodnicy:)
31 sierpnia 2002, 22:24
Twoja muza zglasza siem do pracki... cio mam jobic?

Dodaj komentarz