wrz 01 2002

Czwartek 29.08.2002


Komentarze: 2

Czwartek. Sąsiadka popiła w dniu wczorajszym i prosiła w nocy o dwa telefony rano. Jeden o 6:00 drugi o 6:10. Polecenie wykonałem pomiędzy prysznicem, a śniadaniem. Zjawiam się u niej tylko 10 minut spóźniony. Sąsiadka wychodzi z bramy z jakimś typem. Typ targa ciężki karton. Zostajemy sobie przedstawieni. Karton ląduje w moim aucie, typ sobie poszedł, a my podążamy do pracy sąsiadki.. Sąsiadka tłumaczy kim jest ów typ. Niewiele mnie to interesuje, ale spoko. Zawartość kartonu to nieużywane ubrania , które zdecydowała się oddać do opieki społecznej. Ładnie z jej strony. Podczas jazdy sąsiadka wyraźnie się rozkręca i żartujemy całą drogę. Oprócz żartów poprosiła mnie o przepisanie i wydrukowanie swojego podania o pracę i jakiegoś pisma. Zgodziłem się jak zwykle. Znowu zaproponowała kawę o 11. Przy okazji chciała odebrać przepisane papiery. Na koniec dowiaduje się , ze ja mam wtaszczyć ten karton do budynku gdzie ona pracuje. Zanoszę karton na piętro. Współpracowniczki sąsiadki patrzą na mnie badawczo uśmiechając się pod nosem. „To nie tak jak myślicie” – powinienem powiedzieć i sam się z tego śmieje. Szybko znikam, a sąsiadka dziękuje mi serdecznie na progu. Jeden dobry uczynek dzisiaj zaliczyłem. Może wezmą mnie do nieba po śmierci. Jadę do pracy.  W pracy siwy dym. Szef wraz z moja współpracowniczką zniknęli wczoraj w godzinach popołudniowych i następnego dnia nie wrócili do pracy. Ich rodziny wykonują badawcze telefony. To oznacza, że oboje nie wrócili na noc do domów. Zero zdziwienia ze strony mojej i reszty pracujących – to nie pierwszyzna. Ciężko pracuje przez 8 godzin. O 11 dzwoni sąsiadka i przeprasza, że z kawy nici. Ja ją przepraszam, że nie przepisałem jej podania. Umawiamy się , że przepisze w domu.  O 16 mam już dosyć , ale pozostał jeszcze na koniec do wykonania telefon do szwagierki w sprawie pracy dla kuzyna Jarka. Dzwonie , niestety zero przyjęć w jej firmie. Pogadaliśmy , sprzedałem jej na koniec kilka netowych kawałów i pożegnaliśmy się. Dała mi kilka wskazówek gdzie szukać. Zacząłem buszować w necie. Znalazłem mnóstwo miejsc gdzie kuzyn może poszukać pracy.  Wydrukowałem adresy i zeszło mi do 18:30. Kolejny dobry uczynek. Zmęczonymi oczami widzę aureole wokół swojej głowy. Zabieram plik kartek i jadę do Jarka i Sonii. Staję autem przed blokiem, dzwoni telefon. Sąsiadka. Zaprasza mnie na piwo. Tłumaczę jej jaka jest sytuacja. Po za tym jestem tak zmęczony , ze nie mam siły. Muszę odmówić. Sąsiadka zawiedziona.  Zasuwam do góry do ich mieszkania. Wchodzę. Sonia zszokowana moim ubiorem. Znajomi rzadko widzą mnie pod krawatem :- )) Wyjmuje stertę kartek z wydrukami adresów i udaje , że to dla mnie drobiazg. Oni zauważają mój wysiłek i chwalą. Mam nadzieję, że te wydruki coś pomogą. Bardzo chcą mnie zatrzymać i wlać we mnie jakieś nieprzyzwoite ilości piwa. Nie daję się namówić mając w pamięci czekające mnie przepisywanie podania dla sąsiadki. Wracam skonany do domu. Zjadam byle jaki obiad i zażywam odprężającego prysznica. Za kilka minut już jestem przed kompem i piszę. Podanie – pryszcz - 5 minut pisania. To drugie pismo ma 3 strony A-4. Męczę się z nim. Mój brat chce mi pomóc, ale po chwili stwierdzam , że z jego pomocą idzie jeszcze wolniej i zabieram mu kartkę. Podczas przepisywania orientuje się, że ta kartka to nic innego tylko...donos !!! Donos na jedna budżetową instytucję, gdzie moja sympatyczna sąsiadka stara się o pracę... Pytam się jej przez gg co to ma być. Odpowiada, że faktycznie donos. Pytam się kto go dostanie, a ona na to, że prezydent miasta. Wow. Dziewczyna ma niezłe plecy. Nie wnikam. Piszę dalej. Po przepisaniu wysyłam to wszystko mailem do pracy  celem wydrukowania. Kolejny dobry uczynek. Już teraz jestem pewien, że będę święty, pójdę do nieba, czy też zmartchwystane na sądzie ostatecznym – jak kto woli. W końcu to ta sama bajka.  Sąsiadka ponownie prosi o podwiezienie i pojechanie w godzinach południowych z nią celem oddania tych papierków we właściwe ręce. Zgadam się , w końcu jestem święty za życia... Wchodzimy jeszcze na koniec razem na chat. Powodujemy delikatny szok u pozostałych chatowników umawiając się na seks na ogólnym. Na koniec ja wymiękam i odpuszczam temat. : -)) Obserwatorzy rozczarowani. Kończymy show i idziemy spać.

obywatel_x : :
01 września 2002, 18:46
Jasne, tylko ze ja mam zamiar umrzec mlodo :P
Moonflower
01 września 2002, 17:50
Ad o tego nieba to zabierzesz mnie ze sobą??? ;)))))))))

Dodaj komentarz