Archiwum 10 września 2002


wrz 10 2002 Czwartek :)))))
Komentarze: 4

                Tydzień mija jak z bicza strzelił. Czwartkowy poranek zaczynam oczywiście od przejechania drogi specjalnej troski o moją Sąsiadkę. Wsiada do auta. Przypominam jej , że mamy jechać najpierw do Urzędu. Jest wdzięczna, że jej przypomniałem.

-        Jakżebym  mógł zapomnieć w końcu prosiłaś mnie poprzedniego dnia.

               W urzędzie nie udaje się jej nic załatwić. Za wcześnie. Prosi mnie, żeby podjechać później. Nawet dobrze się składa, bo muszę zawieźć parę drobiazgów do jednej dużej fabryki. Martwię się tylko czy wpuszczą mnie do niej z sąsiadką w aucie. Jedziemy , może się uda.

Staję przed bramą i wchodzę na portiernie. Ochroniarz każe mi wypełnić formularz. W formularzu są rubryki zatytułowane „towar wwożony”, „towar wywożony” i rubryczka na ilość sztuk. Ilości te trzeba zadeklarować przy wjeździe bo inaczej nie wpuszczą. Wypełniam formularz i śmieje się sam do siebie.          Wracam do auta i mówię do mojej pasażerki:

-        Słuchaj wpuszczą nas dwoje, ale musiałem wypełnić formularz.

-        Serio ??

-        Nooo. Napisałem tak: - towar wwożony : sąsiadka – sztuk jedna. Towar wywożony: sąsiadka - sztuk jedna

-        Naprawdę ?

-    Naprawdę - Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. – Dobrze, że wpisałem Cię jako towar wywożony, bo by Cię nie wypuścili. Hahahah

-        Weź bo zaraz Cię walnę, hahaha

Załatwiłem dostawę szybciutko i wracamy pod urząd. Moja towarzyszka wychodzi i znika w drzwiach budynku.

Mija 25 minut. Nie mam jej. Nieźle wkurzony wysyłam jej sms-a:

-        Streszczaj się, przecież ja muszę iść do pracy : -<>

Brak odpowiedzi. Wychodzi po 10 minutach. Psioczy na opieszałość urzędniczek. Marna to dla mnie pociecha, to ja się spóźniam ! Odpalam auto i łamie wszystkie ograniczenia prędkości jakie tylko napotykamy na drodze.

-        Mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę. Koleżanka z pracy ma dzisiaj imieniny, moglibyśmy pojechać jeszcze do kwiaciarni ?

-        Zapomnij.

-        No proszęęęę , przyniosę Ci różę w zębach jak kupię te kwiatki.

-        A co mi po róża ? Już jestem godzinę spóźniony, a Ty jeszcze kwiatki wymyślasz.

Chwila ciszy.

-        Wiesz ja Cię chyba bardzo lubię. Pojedziemy po te kwiatki

-        : -))))

Po drodze sąsiadka robi mi wykład , że nie lubi kwiatków i śmieje się z zachwytu kobiet jak dostaną jakiś bukiecik. O rany...zupełnie jak moja żona. Ona też nie lubiła. To chyba dwie kobiety na świecie na których nie robi wrażenia bukiet ładnych kwiatów wręczanych przez mężczyzne. To chyba jakiś horror.

W jednym miejscu kwiaciarnia jeszcze nieczynna. Jedziemy w drugie. Parkuje auto a ona biegnie po kwiaty. Nerwowo tupie sobie nogą i szykuje mowę jaką jej zafunduje jak wróci. Po chwili wraca. Obraca głowę w moją stronę. Szelmowski uśmiech, a w zębach........czerwona róża.....

Odebrało mi mowę. Wziąłem różę i podziękowałem zachwycony. Właściwie to powinienem ją wycałować, ale z wrażenia zapomniałem. Ruszamy dalej. W końcu mowię.

-        Wiesz co ? Chciałem z Tobą porozmawiać, ale zupełnie mnie rozbroiłaś ta różą.

-        Porozmawiać ?? – Cieszy się.

-        Tak. Zresztą i tak musimy porozmawiać.

-        To rozmawiajmy : -)))

-        Słuchaj....koleżanko. Jak chcesz , żebym Cię podwoził to nie może być takich sytuacji jak dzisiaj. Ja nie cierpię się spóźniać więc nie planuj nic po drodze, żadnych urzędów, żadnych kwiatków i żadnych spóźnień.

-        Dobrze – robi skruszoną minę – Już będę grzeczna.

-        No , żeby to mi było ostatni raz.

Chwila ciszy.

-        To koniec rozmowy ? – pyta rozczarowana.

-        Tak – potwierdzam

-        Łeeeeeeeeeee

Śmiech.

 

Dalsza część dnia wyglądała normalnie. Całe szczęście, że tylko do 17. Nie lubię normalności. Podczas obiadu zagadał do mnie brat:

-        Odwiózłbyś mnie na próbę ?

-        Spoko, odwiozę.

Teraz napiszę kilka słów o moim młodszym bracie. Jego jedyną , ale za to wielką pasja jest muzyka. Gra na perkusji i poświęcił się temu bez reszty. Aktualnie gra w dwóch zespołach , obydwa grają bardzo ostry metal. Brat jest świetnym perkusistą i wiem co mówię , bo kiedyś sam grałem. Każdy zarobiony grosz pakuje w te swoje „garki” i cieszy się każdą nową zakupioną rzeczą. Gra już ponad 10 lat . Klasyczny debeściak : -)))

Z radością przyjąłem propozycje pojechania na próbę. Dawno nie byłem i nie słyszałem nowych kawałków. Pojechaliśmy do innego miasta gdzie w wielkim starym, prywatnym domu odbywają się próby. Chłopaki mają w piątek grać koncert. Po kolei grają wszystkie kawałki,  które będą grać na koncercie. Są świetni. Trzy utwory znam bardzo dobrze, bo pochodzą ze studyjnej taśmy, którą znam na pamięć. To niesamowita frajda słyszeć na żywo muzykę  którą się lubi i zna. Czuję się jak na koncercie. Próbę obserwuje parę osób. Młodzi metale heheh, też tak kiedyś wyglądałem, ale zapomniałem kiedy to było. Machają sobie nieśmiało włosami podczas grania. Muzyka inspirowana dokonaniami amerykańskiego Death. Jestem pod wrażeniem gry zespołu, a zwłaszcza gry brata. Pełen profesjonalizm.

            Urywam się z próby i jadę do Jarka i Sonii. Oddaje kuzynowi  Jarka płyty Satriani’ego i Vay’a i uciekam do domu. Późno już. W nocy na gg rozmawiam jeszcze z Sąsiadką. Umawiamy się na rano, żegnamy i odnajdujemy tajemną drogę do naszych sypialni. Każdy sam.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

obywatel_x : :